niedziela, 23 czerwca 2013

Na Dzień Taty!

Na ten wyjątkowy dzień moje małe szkraby szykowały się od dłuższego czasu. W wielkiej tajemnicy powstawały wszystkie upominki, ukrywane po mieszkaniu i zbierane w popłochu na głos wracającego Tatusia :) Zależało nam na tym, żeby Tata poczuł jak bardzo jest wyjątkowy, wspaniały i kochany!
Plan był prosty, Tata śpi spobie spokojnie, a my dekorujemy dla niego salon i stół, szykujemy śniadanko i prezenty. Oczywiście nasze prace zaczęłyśmy od przygotowania girland. 
Do przygotowania girland użyłyśmy filcu, z niego wycięłyśmy różne kształty i litery. Dodatkowo ozdabiałyśmy poszczególne trójkąty kredkami i literkowymi stempelkami. Wykropkowałyśmy też różne kształty za pomocą drewnianej pałeczki maczanej w kolorowych tuszach.



Na tę wyjątkową okazję stworzyłyśmy też same stempelek w kształcie serduszka. Potrzebowałyśmy kawałek drewienka i serduszko z cienkiej dekoracyjnej pianki. Taki własnoręcznie wykonany stempelek przydał się również do stworzenia unikatowego papieru do zapakowania prezentów.
 
Maluchy wraz z Mamą sprezentowały Tacie laurki, które zawisły w formie galerii i odciski łapek oprawione w ramkę.


Na sam koniec powstało niezbyt skomplikowane śniadanie, ponieważ chodziło o to, aby dziewczynki miały największy udział w przygotowaniach. Świątecznego charakteru śniadaniu dodały dekoracje! 
Kochanie! Jesteś najlepszym Tatą na świecie! Dziękuję Ci!
Tato Jurku, Tato Staszku. Bardzo Was Kocham!
Wszystkiego Najlepszego dla wszystkich Tatusiów!


czwartek, 20 czerwca 2013

SEWING FOR KIDS PART 3

Wszystkie swoje pomysły notuję i rozrysowuję w notesie, który pęka w szwach. Moje szycie w nowym domu próbowałam zacząć już od dłuższego czasu, ale wir urządzania się na nowo i zwiedzania pochłonął mnie na dobre. Udało się jednak w wielkim pośpiechu wykorzystać kilka drzemek moich małych łobuziaków, aby uszyć dla nich coś odpowiedniego do pogody, która ostatnio przekracza 30 stopni.
Na start uszyłam chusteczkę na głowę. Użyłam materiału, z którego już kiedyś uszyłam spódniczkę. Granatowa tkanina w białe gwiazdki w zestawieniu z pomponami i rypsową taśma jak poprzednio.
Aby powstała taka chusteczka, musimy wyciąć trójkątny kawałek tkaniny i obrobić mu brzegi. Na dłuższym boku doszyć dłuższy kawałek wstążki tak, aby wystawała kilkanaście centymetrów z każdej strony. Na dwóch krótszych bokach doszywamy taśmę z pomponami. I koniec :-) 
Następnym uszytym przeze nie ciuszkiem jest bluzeczka. Jej krój chodził mi po głowie od dłuższego czasu. Luźna, w formie tuniki, zapinana z tyłu na jeden guzik i zakończona na plecach w kształt łuku. Wykorzystałam lnianą tkaninę w paski, a całość wykończyłam dużą, dekoracyjną kokardą.
Bluzka uszyta jest z jednego kawałka materiału. Najpierw na papierze narysowałam projekt, wycięłam go tak, aby był symetryczny. Potem założyłam go na córeczkę, pospinałam i poprzycinałam tak, aby powstał zaplanowany krój. Przed zszyciem spięłam całość szpilkami i przefastrygowałam pomarańczową nicią, aby znacząco odróżniała się od koloru tkaniny, gdyż łatwiej jest ją później odpruć.
Taki krój świetnie nadaje się do jeansów czy legginsów. Łatwo się pierze, szybko się zakłada i fantastycznie sprawdza się w upalne dni.
W chłodniejsze dni doskonale wygląda na gładkiej bluzeczce z długim rękawem.

Na sam koniec wyjątkowo trudna propozycja z kołnierzykiem, guzikami, ściągaczami.... Oczywiście żartuję, to będzie stylizacja z serii second life of things. W roli głównej koszula mamy, otrzymana w prezencie wiele lat temu, ale właściwie nienoszona. Dziś uszyłam z niej letnią sukienkę!
Odcięłam koszuli rękawy i odrobinę ścięłam boki, aby całość nabrała kształtu sukienki. Zszyłam boki, wykończyłam rękawki, a na koniec doszyłam z tyłu serduszko, którego kształt wycięłam z odciętego mankietu.
Niestety mam naturę kolekcjonera, więc kilka półek w szafie zajmują kartony podpisane "do przeszycia", dziś uszczupliłam jeden z nich i nie zamierzam na tym poprzestać:-)

Z pewnością każdy z nas trzyma w szafie jakieś nieużywane rzeczy w które można tchnąć nowe życie. Zachęcam!

sobota, 8 czerwca 2013

DOMOWY PLAC ZABAW & DOMOWE PRZEDSZKOLE


Czyli jak dołożyć sobie sprzątania i skutecznie zepsuć aranżację mieszkania, a sprawić dzieciom mnóstwo radości :).




Po trudnej i męczącej przeprowadzce, nadszedł czas na rozpakowywanie rzeczy i znajdowanie dla nich nowych miejsc. To również dotyczy całych gór zabawek małych książeczek i niepoliczalnej liczby akcesoriów, które należą oczywiście do najmłodszych gwiazd! Mamusia pakowała i wiozła ze sobą wszystkie te cuda, choć wciąż stara się znaleźć ku temu jakieś uzasadnienie… Tak się bowiem składa, że są tysiące pomysłów na zabawę dla dzieciaków bez konieczności kupowania i wożenia ze sobą lalek, domków, koników, wózeczków etc. Dziś właśnie kilka takich propozycji, choć jak zaczęłam pisać, to rodzą mi się w głowie wciąż nowe, więc myślę, że będę zmuszona stworzyć cykl poświęcony temu zagadnieniu :).

Zacznę od ukochanej przeze mnie washi tape. Wszyscy już wiedzą, że można ją wykorzystywać na tysiące sposobów. Ja szczególnie upodobałam sobie domowe klasy wyklejone papierową taśmą.



Washi tape można przyklejać na większości powierzchni i bardzo łatwo można ją odklejać. Możemy więc bez większego stresu dawać ją maluchom. Starszaki świetnie poradzą sobie z nożyczkami, a maluchy bardzo szybko uczą się jak przerwać washi tape paluszkami. Kolorów i wzorów jest taka ilość, że trzeba się niesłychanie pilnować, żeby nie wydać fortuny!






Papierowa taśma bez większego problemu daje się odkleić z drewnianej podłogi, ale także świetnie trzyma się, gdy zaklejony fragment parkietu odkurzamy i zmywamy na mokro. Wielokrotnie to przetestowałam :).



Choć mojej małej Lence zajmie jeszcze trochę czasu zanim nauczy się podskakiwać, świetną rozrywką na wyklejanych klasach okazało się siadanie na poszczególnych kwadratach, skrobanie pazurkiem, aż taśma się oderwie, lub stawianie na kolejnych polach upolowanych wcześniej przedmiotów. Najcenniejsza oczywiście jest zawsze komórka, albo pilot, lub coś zwędzonego starszej siostrze :).





W trakcie naszej przeprowadzki, przez kilka tygodni, dziewczynki były bez swoich zabawek. Wymyślałyśmy wtedy najprzeróżniejsze zajęcia dla zabicia czasu. Podczas pakowania odkryłam duże zapasy drewnianych kołeczków, zgromadzone przez parę lat studiów na Akademii Sztuk Pięknych. Kołeczki dołączane są do płócien, ja czasem je wykorzystuję, ale w większości przypadków lądowały w jakimś pudle. Teraz szkoda było mi je wyrzucić i bardzo szybko znalazł się sposób na ich wykorzystanie. Zrobiłyśmy z nich własnoręcznie wyrysowane domino.



Do takich domowej roboty domino możemy wykorzystać również patyczki po lodach, tekturki, etykiety, przecudnie wyglądają płaskie kamyki. Rysujemy co tylko nam się wymarzy! Kształty, cyfry, litery… 





Zaletą domino w takich nieregularnych kształtach jest to, że efekt końcowy jest nieprzewidywalny.





Pozostanę w temacie drewna, gdyż jest to mój ulubiony materiał. Następny pomysł na zabawę to zwyczajnie drewniane klocki. Ale nie takie znane nam kształty kupione w sklepie. Nasze klocki to nadmiar parkietu, a dokładniej mozaiki przemysłowej z jesionu, która została nam jeszcze z czasów urządzania się. Nie miałam serca wyrzucić sporej ilości ślicznych drewnianych elementów. Początkowo planowałam zrobić z nich skrzynkę, lub obłożyć fragment ściany. Z czasem jednak koncepcja się zmieniła i pudełko pełne jesionowej mozaiki pojechało z nami do nowego domu w roli klocków.

Możemy zostawić klocki w naturalnym kolorze, pomalować na różne odcienie, narysować na nich kształty, wszystko jest kwestią wyobraźni. A pamiętajmy, że wyobraźnia naszych maluchów nie zna granic!



Podobnie jest jeśli chodzi o to, co z takich klocków dzieciaki ułożą, lub zbudują. Ja prezentuje tylko niektóre budowle, niestety nie wszystkie udało mi się sfotografować. 



Dużą zaletą jest też ilość, daje to masę możliwości. Moje dziewczyny szaleją z radości, gdy mogą paradować po chodniku zbudowanym z parkietowych drewienek. Piszczą z zachwytu, gdy mozolnie ustawione w pionie jeden za drugim przewracają się robiąc oczywiście mnóstwo hałasu.




Przy temacie zabaw dla dzieciaczków nie mogę nie wspomnieć o cudownym przepisie na zajęcie malucha, podczas gdy my potrzebujemy pilnie coś zrobić. Mam na myśli segregowanie przedmiotów. Jest to idealna metoda na uziemienie naszych pociech :). Ja praktykowałam już różnego rodzaju makarony, fasole, grochy, guziki, ozdoby do dekoracji tortów… Świeżo po przeprowadzce nie zdążyłam uzupełnić jeszcze spożywczych produktów, dlatego do segregowania, a dokładniej układania według koloru, posłużyły mi zwykłe kredki, których jest u nas zawsze pod dostatkiem :).



Bawmy się z dziećmi! Sami znów stańmy się na chwilę małymi dziećmi. Uruchamiajmy naszą wyobraźnię każdego dnia, dzięki temu nasze skarby będą pomysłowe, dopieszczone i szczęśliwe!