czwartek, 12 września 2013

playing with kids part 1

Taki krajobraz rozciąga się za oknem. Osobiście lubię jesień, pociąga mnie jej lekko melancholijny charakter, moda na grube swetry, szale i berety :). Rzeczywistość jednak nie wygląda tak optymistycznie, gdy siedzi się w domu z dziećmi i z katarem. Trzeba się ratować na różne sposoby, żeby nie wchodzić sobie na głowę. Z tego powodu powstał dzisiejszy post. Już kiedyś pisałam o domowym placu zabaw TU, a dziś kilka nowych pomysłów na zabicie czasu podczas siedzenia w domu z maluchami.

Pierwsza zabawa jest dosyć prosta, świetnie nadaje się dla dzieci, które lubią instrumenty i zabawy muzyczne. U moich smyków hitem są wszelkiego rodzaju instrumenty, zgromadziliśmy już pianina, gitary, trąbki, flety, organki, cymbałki i tamburyn. Ciekawa jestem kiedy ogłuchnę, ale cóż, tak się rodzą talenty, więc staram się ich nie ograniczać :). Zuzia wielokrotnie prosiła mnie o powtarzanie danego utworu, żeby go koniecznie zapamiętać, ale ciężko jej było odtworzyć zagraną melodię. Stworzyłam więc "kolorowe nuty". Są stworzone do cymbałków, które mają kolorowe klawisze, ale można również nakleić kolorowe naklejki na klawisze pianina. Nasze nuty, to kolorowe pola narysowane tak, jak uderza się je w danej melodii. Nad nimi napisany jest tekst. Nie uwzględniam oczywiście wartości nut, ale okazało się, że gdy Zuzia zna melodię, potrafi ją zagrać poprawnie. Polecam tę zabawę, mina Zuzi, gdy udało jej się zagrać kilka utworów była bezcenna. Najbardziej zaskakujące z całej zabawy było to, że następnego dnia grała już ćwiczone dzień wcześniej utwory z pamięci!

Kolejna zabawa to nic oryginalnego, chodzi o kolorowanki. Dziś to dziewczynki wybrały temat i poprosiły mnie o namalowanie kolorowanek dla nich! Nie bajeruję, Lenka (1,5 roku) uwielbia naśladować sowę i gdy spytałam ją dziś co mam dla niej narysować, zrobiła swoje charakterystyczne "huuuuhuuuu", więc nie dyskutowałam, tylko rysowałam. Tak właśnie powstała kolorowa sowa.


Zaraz potem powstały tańczące zające.

Na sam koniec zabawa, którą uwielbiam! Zabawa, którą zna każdy z nas, która nie wymaga wiele zachodu, ani materiałów i można ją zorganizować prawie wszędzie. Jedyny jej minus jest taki, że jest potem masa sprzątania, ale i tak zawsze jest po każdej zabawie, więc właściwie, to można o tym minusie nie wspominać :). Chodzi o namioty, bazy, kryjówki, jakkolwiek to nazwiemy. Mam na myśli kawał koca rozpostarty tam gdzie się da! Nasz dzisiejszy namiot powstał z prześcieradeł, narzuty i kawałka sznurka. Przyniosłyśmy z pokoju księżniczek dywan, a do środka wrzuciłyśmy mnóstwo poduszek. Na koniec zaczęły się zajęcia dekoratorskie, lampki cotton balls były podstawą, były też wstążki korony, balony i girlandy. Żadnych ograniczeń, dlatego teraz, żeby dostać się do kanapy tzreba pokonać mały tor przeszkód. Ale buzie się cieszą, namiot nadal stoi, lampki się w nim palą, a tatuś księżniczek zaszył się w nim na wieczorną lekturę. Polecam, poniżej nasza budowla!








Miłego biwakowania ;).

3 komentarze:

  1. Pięknie, jak zawsze!! piekne kolorowanki, super pomysł na kolorowe klawisze!! My też siedzimy i kisimy się w domu i też z nosa nam cieknie:(( Sciskamy Gwiazdeczki! Gałązeczki:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo, to trzymajcie się ciepło i zdrowo! Ogromne uściski od cioci dla Franusia:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Robisz przepiękne rzeczy ! wielka inspiracja dla mnie. Na pewno będę tu zaglądać :)
    Sama chciałabym nauczyć się szyć dla mojej córeczki ale nie wiem jak się za to zabrać, może jakieś porady?
    pozdrawiam! Magda

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie! Każdy komentarz jest dla mnie wyjątkowo ważny!